Chyba jednak upcykling ;)

Sztuka śmieciowa? Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz... Ale po drodze można zrobić tak wiele, tworzyć, wierzyć, kochać. Skoro wszystko jest marnością, to znaczy, że i z marności można wywieść coś pięknego! Ja w każdym razie bardzo się staram...


Kolejna porcja ozdób, czyli rzeczy nowych, ładnych i pożądanych stworzonych z przedmiotów odrzuconych, starych i brzydkich...


Dostrzegając w domowych odpadach możliwość przerobienia ich w przedmioty użytkowe, znów potrzebne i wartościowe, uczę się potrzeć na wszystko co mnie spotyka jak na szansę czegoś nowego, interesującego i budującego, a nie jak na przeciwności i problemy, z którymi trzeba się borykać.
A może jest właśnie odwrotnie? Fakt, że mam już trochę życia za sobą i doświadczyłam, że błędy, porażki i nieszczęścia w konsekwencji prowadziły mnie do czegoś lepszego, mądrzejszego i piękniejszego, pozwala mi na dystans i spoglądanie na niepotrzebne rzeczy przez kreatywne okulary?

Wiem, że nie jestem zbyt oryginalna w moich przemyśleniach, którymi się tu dzielę. Także to co robię, może nie jest specjalnie odkrywcze, daje mi jednak tak wiele radości i satysfakcji, że już sam ten fakt, nadaje moim pracom jakiś sens...
Autoarteterapia? Polecam!

Upcykling czy recykling?

Podoba mi się idea drugiego życia prostych przedmiotów. Zachwyca mnie ludzka pomysłowość i kreatywność w tym względzie. Dla naszych praprzodków oczywista była wartość dodatkowa upolowanej zwierzyny. Zjedli mięso, ubrali się w futro albo skórę, z ząbków uczynili naszyjnik, a z kości grzebień. Dla współczesnych zaś, nie wyrzucanie wszystkiego to odkrycie.
Cieszę się jednak, że i ja jestem tym odkrywcą... Pytam się tylko sama siebie, czy przedmioty, które tworzę, to prosty recykling - ponowne wykorzystanie, czy już upcykling - design z odzysku, czyli przestawianie ich na wyższą półkę?
Dość teorii, teraz przykłady.
Naszyjnik pierwszy, okrągły został wykonany podobną techniką jak w poprzednim, wyzwaniowym poście.

















Trzy kolejne wisiory zrobiłam inaczej, bez tekturki. Pożądaną grubość uzyskałam klejąc kilkanaście warstw gazety wikolem.
Wykorzystałam też różne prehistoryczne guziczki.



















I ostatni naszyjnik.
Całkiem inna technika. Najpierw cierpliwie zwijałam rurki na szaszłykowym patyku, potem pocięłam w drobny mak i zanurzyłam w kawie rozpuszczalnej. Po wyschnięciu polakierowałam i nanizałam.
Proszę, taki efekt


















Zrobiłam też bransoletki.
Pierwsza powstała podobnie jak wcześniejsze naszyjniki. Dzięki sklejeniu kilkunastu warstw papieru.















Kolejna powstała podobnie. Skrawki gazety nakleiłam tendencyjnie... Wykończenie przylakierowaną niebieską muliną.















I ostatnia. Folkowa i błyszcząca. Troszkę przytarta, ma sprawiać wrażenie postarzonej...


Na dziś tyle.
Jeśli to oglądasz, wyraź proszę opinię :)
Dobranoc!

Sztuka recyklingu



Hej, hej!
Rzutem na taśmę (dziś do wieczora najostatniejszy z ostatecznych terminów!) wbijam się w wyzwanie
ze strony Ali Gajewskiej

Kwiaty i cóż więcej potrzeba...

 Byłam tak zakręcona, że myślałam: na pewno nie zdążę, a to przecież coś w sam raz dla mnie... Drugie życie papieru. Jednak, do rzeczy. 
Mając do dyspozycji:
opakowanie po wybornym soku jabłkowym, prasę codzienną przeczytaną przez teścia wzdłuż i wszerz, sznurek pakowy, kawałek śnieżnobiałej koroneczki i szafirowe koraliki, sprawiłam naszyjnik.
Wycięłam elementy, posklejałam Vikolem, pięciokrotnie pociągnęłam półmatowym lakierem akrylowym, zaplotłam szykowny sznureczek 
i oto jest:






 

 

 

Może się spodoba?

Wiosna, wiosna...

Na dobry początek wiosenno-wielkanocnej serii oczywiście koszyczki.
W prawdzie jeszcze jest luty,
ale już marcu kolejna edycja
Targowiska Próżności w bielskim BWA.
Zapraszam!


Pierwszy - bielony, ukwiecony,
z Kroniki Beskidzkiej upleciony






























Drugi - folkowy, z kogucikiem i kurką - zagrodowy
















I wreszcie trzeci - z decoupage rumiankowy do połowy










Na razie tyle... zapraszam za chwilę.
Albo później...